10.12.2009

Z nutką brązu. Drucikowe łyżwy. Zimowa zupa Pascala.

Święta miały być z nutką brązu...
Na tle jasnych ścian jedyny ciemny akcent koloru gorzkiej czekolady miały stanowić boczne zasłonki, poduszki i obrusik. Ściany nadal są takie jak widać, i nic już na to nie poradzę :(
Z kwaśną miną przystąpiłam do ukończenia wcześniej zaplanowanej wizji, a mianowicie do uszycia czterech poszewek. Materiał leżał chyba od wakacji, od kiedy poszyłam komplety zasłon. Ponieważ jest delikatny, półprzepuszczalny światło, musiałam szyć poszewki z podwójnie złożonej tkaniny. Matko jedyna co ja nerwów przy tym zjadłam! Materiał śliski, lejący. Co 5cm kolejna szpilka do ujarzmienia niesfornego skrawka. Całe sobotnie popołudnie przesiedziałam przy maszynie, a nie powiem abyśmy darzyły się wzajemną sympatią, więc wcale nie było miło...
Ta...wszystko byłoby dobrze, tylko teraz te moje „nutki brązu” gubią się na tle „przeuroczych” ceglanych ścian.
Już nic więcej w tym temacie nie powiem, bo z każdą chwilą coraz bardziej czuję się zdołowana. Koniec.





Na poprawę nastroju „wydrucikowałam” sobie wieczorkiem komplet łyżew. Swoich ślicznych białych figurówek niestety już nie mam i nawet nie wiem gdzie się podziały? Ale teraz, przy obecnych zimach i tak na niewiele by się zdały :(


W zeszłym roku był u mnie śnieg, a jakże, tydzień czasu! I po zimie. Mieszkam w takim paskudnym rejonie określanym „niecką klimatyczną”, gdzie jakiekolwiek opady graniczą niemal z cudem. Latem, w upały wszyscy wypatrują deszczu, a zimą czekamy na śnieg, jak na zbawienie. Jedynie jesień jest „łaskawa”...raczy nas pluchą każdego niemal dnia ;)
I taki właśnie obrazek mam za oknami.

Widok zza szyby :(

Biedna, zmokła "kura" :(

Jestem z tych, co to, jak kilka dni dobrej zupki nie zjedzą, chodzą jak naćpani szukając dziury w całym ;)
I właśnie w niedzielę rozmyślając nad poniedziałkowym obiadem wpadł mi w ucho przepis Pascala na „Zimową zupę”. Jest tak prosta, że nawet nie musiałam zapisywać na kartce składników. Podaję zatem przepis na już sprawdzoną, naprawdę dobrą, gęstą i bardzo treściwą zupę zimową:

0,5-0,8 kg boczku (w zależności od wielkości garnka)
2 duże pory
2-4 kostki rosołowe (w zależności od wielkości garnka)
4 duże marchewki
przecier pomidorowy
2 puszki białej fasolki
100-200gr makaronu
20dkg parmezanu (lub innego sera żółtego twardego)

Boczek pokroić w paseczki. Wrzucić do garna, w którym będziemy gotować zupę. Na lekkim ogniu wytapiać, mieszając. W tym czasie kroimy por i marchew na plasterki. Por dodajemy do wytopionego boczku i całość przysmażamy do momentu, aż warzywo wchłonie cały wytopiony tłuszcz. Zalewamy przygotowanym bulionem z kostek rosołowych. Dodajemy pokrojoną marchew i przecier pomidorowy. Gotujemy na małym ogniu pod przykryciem do miękkości warzyw. Pod koniec wsypujemy makaron i fasolkę białą i zostawiamy na ogniu do momentu ugotowania makaronu.
Na koniec rozdrabniamy na drobniutko (tarka, malakser, blender) ser żółty i dosyć grubą warstewką posypujemy zupę wlaną już na talerz... Pycha :)


Ja użyłam górnych wskazań proporcji na garnek 5-litrowy, gdyż zawsze gotuję zupę na dwa dni.
Skuście się dziewczyny, jest smaczna i prosta. Z pewnością miłośniczkom zup, przypadnie do gustu :)
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć smacznego!
-     -     -     -     -     -     -     -     -     -     -     -     -     -     -     - 
Kolejny post poświęcę wyróżnieniom, które otrzymałam od przemiłych koleżanek, i które przekażę dalej dla wspaniałych, wartościowych i twórczych duszyczek.
Do następnego razu!
Dbajcie o zdrowie kochane!
Ja ostatnio nie czuję się dobrze :(

**************************************************

12 komentarzy:

  1. Zupa brzmi ciekawie, a skoro mówisz, że jest pyszna to ją zrobię:)
    Dużo zdrowia życzę

    OdpowiedzUsuń
  2. Pieknę masz mieszkanko, ta ceglana ściana jest ozdobą samą w sobie a poduszeczki też ci pięknie wyszły :)
    przepis na zupkę brzmi zachęcająco..
    pozdrawiam i życzę powrotu do pełni sił :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Alexo ! Tak świetnie radzisz sobie z drutem ,że chyba zacznę zamawiac u ciebie stelaże do bukietów.
    Swietnie Ci te łyżwy wyszły. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama nie wiem od czego zacząć Alexo!Więc po kolei... sznurkowy wianek z drucikowymi serduchami ,który na ławie dojrzałam jest cudny!...Poduchy świetnie wkomponowały się kolorystycznie,pojęcia nie mam co Ci w nich nie pasuje?
    amatorką zup nie jestem,więc może innym razem...mimo ,że u mnie za oknem podobnie brrrr....
    Drucikowe łyżwy zwaliły mnie z nóg!obłędne są!podziwiam Twoje umiejętności...
    Pozdrawiam gorąco:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Drucikowe łyżwy są rewelacyjne.Zreszta jak wszystko co z drucików wyczarowujesz!
    Poszeweczki wpasowały się doskonale do Twojego mieszkanka!Sliczna ta dekoracja na ławie!
    I bardzo ciekawy przepis na zupę.Ja ogólnie zupy lubie ale moje ,,dziecka,,mniej,więc gotuję je rzadko.Ale w Twoim przepisie zaintrygowała mnie ta biała fasolka.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Takich łyżew to może pozazdrościć rodowita Szwedka. Co do szycia śliskiej materii, to wiem coś o tym. Jak szyłam zasłony, to sypały się takie słówka, że grzechem byłoby je powtarzać ! Ależ slicznie i świątecznie u Ciebie. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Podziwiam ja do szycia brrrr.... nie mam nerwów.
    Łyżwy oglądam i oglądam - niesamowite - takie idealne wykonanie - ho ho to sztuka.
    Wianuszek też - the best !!!
    Ach co tu dużo gadać - zdolniacha z Ciebie !
    A zupa - muszę wypróbować.
    Buziak odemnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. szyć będę - w najbliższą sobotę - zasłony... zbieram się do tego już od dłuższego czasu, ustaliłam sobie deathline i cóż trzeba zasiąść do maszyny... co do ceglanej ściany - sama jestem posiadaczką jednej w salonie ( tylko z prawdziwej cegły nie tapety) i jestem zachwycona... - Twoja też mi się bardzo podoba, ale rozumiem ze mogła się już opatrzyć... a drucikowe wytworki - bardzo profesionalne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. deadline - oczywiście miało być... co mi tam wyszło dziwnego ....

    OdpowiedzUsuń
  10. Alexo, z wiosną, z wiosną ściany na biało zrobisz; jak to Ty w dzień jeden, a najwyżej w dwa.
    Teraz kuruj się, o zaleceniach o.Klimuszki pamiętaj.
    No, i autko już wybierajcie, żeby na spacerek, od pogody niezależnie (i od katarku) można było wyruszać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Widzisz a ja lubię tą cegiełkę u Ciebie. Kojarzy mi się dobrze, bo z Tobą. Zresztą wspaniale ją ujarzmiasz dodatkami i drucikowymi cudeńkami. Łyżwy po prostu wyszły super! A zupką i ja się dzisiaj raczyłam ale grzybową:)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Witajcie drogie koleżanki :)

    Zula, witam Cię serdecznie :)

    Bielusko, w tych moich „cegiełkach” byłam chyba wręcz zakochana. Ale one u mnie wiszą...ponad 10 lat i mam już dość tej miłości ;))

    Kamilo, stelaże do bukietów powiadasz :) Nigdy nie robiłam, ale może warto spróbować ;)

    Małgosiu, do poduch nic nie mam, tylko do ścian, bo moja kropla brązu gubi się przy tych cegłach :(

    Aagaa, co to jest, że te nasze „dziecka” wolą drugie dania? Już nieraz się nad tym zastanawiałam ;)

    MarioPar, u mnie też trochę leciało tych i owych :))

    Jolanno, ja też tych nerwów nie mam zbyt wiele, praktycznie wcale. Ale czasem bywa tak, że chcę coś mieć, czego kupić nie mogę, lub jest nie na moją kieszeń. I wtedy, nie pozostaje nic innego, jak tylko maszyna :(

    Szewczykano, witaj serdecznie :) Udanego szycia! Jedna ze ścian ceglana i to z naturalnego surowca, to ja rozumiem :) Musi u Ciebie pięknie się prezentować. Ale wszystkie...z tapety...i to już tyle lat... niekoniecznie ;)

    Ma.ol.su, tak kochana, z wiosną będzie malowanko, albo wyklejanko :) A autko? Powoli Darek się do niego przymierza, ale co z tego wyjdzie? Mamy w planie gruntowny remont łazienki. Pewnie będzie odwieczny dylemat Polaka: „Albo – albo”

    Llooko, chociaż raz coś się komuś ze mną kojarzy, i to dobrze ;)) Zupka grzybowa...mniam, mniam :)

    Serdeczności przesyłam do Was wszystkich :*

    OdpowiedzUsuń