Ponieważ maluję przedmioty za pomocą obydwu technik postanowiłam podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na ich temat.
Zagadnienie malowania naszych zdobyczy pędzlem, lub wałkiem za pomocą wodorozcieńczalnych farb akrylowych do drewna i metalu jest Wam wszystkim znane. Obecne farby są praktycznie bezzapachowe, lub nawet pachnące. Są szybkoschnące i niekapiące. W dodatku ich cena jest przystępna, a opakowania zróżnicowane pod względem pojemności.
Malowanie jest samą przyjemnością. Właściwie nie znajduję żadnych minusów.
Maluje się przy ich użyciu dziecinnie prosto. Spray pokrywa wszelkie powierzchnie jednakową warstwą, która wysycha w mgnieniu oka. Dociera do najbardziej niedostępnych zakamarków. Jest niezmiernie odporny na odpryski i ścieranie. Pozostawia czytelne wzory nawet przy malowaniu przedmiotów, które mają wzorki głębokości zaledwie 0,1mm.
A co najważniejsze, jest niezastąpiony do uzyskania efektu oksydacji lub przechodzenia barw.
A mianowicie: te farby mają drażniący, nieprzyjemny zapach. Bardzo pylą! Malowanie bez użycia maski ochronnej nie wchodzi w grę! Absolutnie nie jest możliwe malowanie w domu, ani w pomieszczeniu bez okien. Podczas rozpylania koniecznie należy wietrzyć pomieszczenie!
Ponieważ nie posiadam żadnej pracowni, ani warsztatu maluję spray'em w piwnicy...
Schodzę na dół w roboczym ubraniu, które dodatkowo zabezpieczam starymi płachtami materiału, z maską na twarzy i chusteczką na włosach... :)) Otwieram malutkie piwniczne okienko. Podłogę i ścianę zabezpieczam starymi prześcieradłami i „jadę z koksem”! Po chwili tworzy się taka pylica, że z trudem łapię oddech, ale nie daję za wygraną! Najzabawniej jest jak któryś z sąsiadów schodzi po coś do piwnicy i nęcony duszącym smrodem zagląda z zaciekawieniem co tu się wyczynia, że widzialność jest ograniczona zaledwie do kilku metrów. Idąc za charakterystycznym odgłosem uwalniania sprężonego powietrza natrafia wreszcie na...szaleńca ;)) No bo, potraficie sobie wyobrazić jak ja wówczas wyglądam!? Sama bym się wystraszyła, jakbym niechcący najechała wzrokiem na ukryte lustro :)) Włosy schowane pod babciną chuścinką, z twarzy widoczne są tylko oczy! Cały przód ubrań pokrywają duże płachty starych materiałów, które pokryte są wieloma warstwami różnych farb, a na dłoniach mam założone cienkie, chirurgiczne rękawiczki... Powiedzcie same: strach się bać! :)
Kiedyś do piwnicy zszedł sąsiad, który słynie z ogromnego wścibstwa i węszenia po kątach i wszelakich zakamarkach. Biedaczek miał przed paroma laty zawał serca. Jego zwiadowczy nos przywiódł go do epicentrum smrodu. Szedł w moją stronę, ale im bardziej się zbliżał, tym bardziej zwalniał... W końcu zatrzymał się w bezpiecznej odległości i...nic. Stał jak zamurowany i tylko patrzył bo chyba oczom nie wierzył. Szczerze mówiąc wystraszyłam się, że może biedaka serce tego widoku nie wytrzyma i zdjęłam maskę, podeszłam kilka kroków, by wyłonić się z gęstwiny oparów i przywitałam sąsiada. Widziałam, jak wielki, ciężki kamień spada mu z serca, bo tylko Bóg jeden wie co też on sobie w tym momencie wyobrażał ;)
Później już nikt nie schodził i nie zaglądał jak w powietrzu unosił się charakterystyczny, duszący zapach. Wszyscy wiedzieli, że przez najbliższe godziny lepiej do piwnicy nie schodzić, bo szaleniec ze spray'em w ręce grasuje! ;)
Reasumując, dochodzę do przekonania, że dużo bardziej komfortowa jest metoda pędzla i wałka. I choć efekt malowania jest zdecydowanie nieporównywalny, ostatnio wybieram właśnie tę metodę.
Wszystkie zaprezentowane przedmioty w oryginale są wykonane z mosiądzu i blaszki mosiądzowanej (lampy). Nadałam im nowy charakter i kolor ok 2-3 lata temu. Obecnie spray'em maluję jedynie lampy wiszące, kinkiety i świeczniki z dużą ilością trudno dostępnych zakamarków.
Wybaczcie mi kochani, ale ja naprawdę nie mam gdzie tego robić.
Musicie przyznać, że i tak ostatnio ataki grasującego szaleńca są coraz rzadsze ;)
***
Musicie przyznać, że i tak ostatnio ataki grasującego szaleńca są coraz rzadsze ;)
***
W kolejnym poście „rarytas”, czyli kolejna pamiątka po moich dziadkach, o której niedawno sobie przypomniałam.
Zima wraca, dzisiaj cały dzień padał śnieg.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę dużo zdrowia :)
**************************************************
**************************************************
To Bliźniaczku masz widzę nową pasję:) Dajesz czadu! Pięknie Ci to wychodzi.
OdpowiedzUsuńŚciskam !
Alexo, Ty dziewczyno zwariowana! Mówiłam, galerię, pracownię jakąś założyć musisz. Żeby się wyszaleć twórczo.
OdpowiedzUsuńJa za pracami ręcznymi nie bardzo przepadam, i nie wiem nawet jak można twierdzić, że malowanie przedmiotów, ścian czy mebli do przyjemności należy?! Ale przyznać trzeba, że fajnie Ci to wychodzi.
Poza tym masz talent w tak żartobliwym opisywaniu swojego świata.
Pozdrawiam Was obie (z Ogonką) i Twoich panów wszystkich
O rany Alexa, toż to MILCZENIE OWIEC jest! Aaaaaaaaa! Uciekam stąd.... (ale te cudowności co pokazałaś są superowe)
OdpowiedzUsuńBuziaczki ślę :)
Ale się uśmiałam z tych Twoich ,,piwnicznych,,opowieści!
OdpowiedzUsuńBaaardzo podobają mi się Twoje lampy!!!
Pozdrawiam
...Zapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia.Jako częsty gość przesyłam ciepłe pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńUbawiłam się nieźle czytając Twojego posta :))))
OdpowiedzUsuńJa sprajuję na balkonie.
Pozdrawiam serdecznie
I w takich momentach cieszę się, że mieszkam w domu, a jeszcze bardziej z piwnicy, która jest pod całą jego powierzchnią...Jest gdzie "szaleć":)No i brak wścibskich sąsiadów-bezcenny:D
OdpowiedzUsuń