27.01.2010

"Żelazny rumak".

Odwiedzając Wasze blogi, drogie koleżanki, napatrzyłam się na pierwsze, wiosenne kwiecia w Waszych wnętrzach. Uwielbiam zimę co prawda, ale cieszą mi się oczka na widok pięknych, żywych roślinek zwiastujących nadchodzącą wiosnę. I nie myślcie proszę, że skoro chodzę tylko w czerni (czasem lekko zakrapianej bielą) i kocham zimę, to już całkiem zdziwaczałam do reszty ;)) Podobnie jak Wy, też czekam na wiosnę... Na soczysty kolor traw, na pierwsze młode listki na drzewach, na moc kolorów w ogródku mamy, na ciepły letni powiew wiatru i pierwsze promyki słoneczka tak miło nas pieszczące po twarzy. Ale tak najbardziej nie mogę się doczekać, kiedy wsiądę na chopperka, by móc oddalić się od miasta i rozkoszować się urokami matki ziemi.
Z motorami jestem oswojona od dziecka. To dziadek jako pierwszy mężczyzna woził mnie po okolicznych wsiach swoją starą, czarną „wueską”. Potem mój wieloletni chłopak kontynuował we mnie rozbudzanie namiętności do dwóch kółek. Jako dwudziestoletnia dziewczyna jeździłam jego Jawą TS350, pokonując odległości nawet 200km. Nie byłoby w tym nic złego, ale wówczas nie posiadałam stosownych uprawnień... Ups! Tylko ciiiiiiisza :)


Po latach przerwy poświęconej na wychowywanie małego Oskarka miałam szczęście poznać Darka, który jest wielkim miłośnikiem jednośladów. Nie miałam wyjścia, TO COŚ deptało mi po piętach od najmłodszych lat :))
Ale pamiętam, że nigdy nie bawiło mnie bierne siedzenie za czyimiś plecami z głową odwróconą w bok. Chciałam być panią żelaznego rumaka, chciałam czuć pod sobą jego moc, którą miałabym we władaniu.
Ale, ale! Nie jestem z grupy tych wariatów, którzy pędzą przed siebie na złamanie karku, zatrzymują się z piskiem opon, a ruszając paląc gumy. O, nie! Cenimy sobie z Darkiem spokojną, rozważną jazdę z zachowaniem wszelkiej ostrożności i zdrowego rozsądku. Dlatego też zawsze jeździmy sami. Nigdy nie uczestniczymy w grupowych przejażdżkach, gdyż nie chcę się wpasować w towarzystwo, które często pozostawia wiele do życzenia... A nie ukrywajmy, ale bardzo często miłośnicy jednośladów zachowują się w sposób godny pożałowania, a ich samych powinno się skierować na przymusowe leczenie psychiatryczne, nie wspomnę już o dożywotnim zakazie prowadzenia „maszyn”.
I tak oto zamiast wygodnego samochodu, który ma dach nad głową, ogrzewanie i otwierane szyby mamy choppery. Choppery to nie motory, to choppery :) Stylizowane, z wygodnymi siedzeniami, i wygiętą kierownicą. Mają bardzo charaktyerystyczny dźwięk silnika. Służą do spokojnej, majestatycznej jazdy. Dodatek chromu do czarnych elementów, sprawia, że są piękne :)

Ubolewam nieraz nad tym, że brakuje im tego...”samochodowego komfortu”, ale prawda jest taka, że nic, absolutnie NIC nie jest w stanie zastąpić doznań, jakie daje spokojna jazda żelaznym rumakiem...
„Słoneczko mocno grzeje. Jeździsz po bezdrożach. W pobliżu pola, łąki i lasy. W dopuszczalnych strefach ściągasz kask. Ciepły wiaterek rozwiewa Twoje długie włosy. Czujesz całą sobą bliski kontakt z naturą. Nie ogranicza Cię żadna szyba, ani blacha... Wpada Ci w nozdrza zapach palącego się ogniska. Słyszysz szum strumyczka. Mocny aromat żywicy prowadzi Cię drogą pomiędzy lasami. We wsi zwalniasz maksymalnie z uwagi na dzieci i zwierzęta. Ludzie życzliwie do Ciebie machają i pozdrawiają (bo widzą, że jadą normalni ludzie). Dzieci z zaciekawieniem podbiegają i pytają o wszelkie możliwe rzeczy. Czasem, za przyzwoleniem rodziców przewozisz dzieciaczki wokół domu. To dla nich frajda, taka sama jak dla mnie, wówczas, gdy byłam małą dziewczynką...”


Nie lubię miasta, zatłoczonych ulic, hałasu, pośpiechu, zgiełku.
Wyprawy za miasto dają mi wolność i swobodę, za którą tak bardzo tęsknię. Jadąc na swoim rumaku czuję się bardzo zjednoczona z naturą, czuję, że jestem jej częścią. Dlatego też tęsknię do wiosny, choć moja tęsknota jest podszyta nieco odmiennymi aspektami. Jeśli macie ochotę poczytać o moich zeszłorocznych przygodach na dwóch kółkach, serdecznie Was zapraszam TUTAJ. Znajdziecie kolejno 5 postów, które opisują nasze podboje okolicznych miejsc.
Było wesoło, ciekawie, romantycznie, ale i też bywało strasznie...
Dzisiaj zostawiam kilka fotek, co czynię z pewną dozą nieśmiałości, gdyż zdaję sobie sprawę, że w tym temacie mogę być trochę odosobniona...
A co robimy pośród pięknych łąk i lasów?
Parkujemy "koniki" na polanie, a sami udajemy się na spacerek, by uwieczniać widoki i rozkoszować się bliskością natury, co widać na załączonym obrazku :)


Życzę Wam, pięknych chwil w oczekiwaniu na wiosnę :)
A kolejny post będzie dotyczył kolejnego rumaka...

**************************************************

20 komentarzy:

  1. Oj, ale Ty niegrzeczną dziewczynką jesteś Alexo, żeby tak bez uprawnień, hihi. No piękne te Wasze koniki, kochana, piękne. Ja jednak muszę przyznać, wole samochód; no bo jak to tak: krople padającego deszczu spływające za kołnierz? brrr...chyba jednak zbyt wygodna jestem na motocykl :)
    A wiesz, że ja nawet nigdy nie siedziałam na motorze?
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz wspaniałego rumaka Alexo, bardzo rasowego :) Zazdraszczam pozytywnie i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zadziwiasz mnie kochana,oj zadziwiasz coraz bardziej!
    Rumak Twój robi wrażenie!
    Buziaki przesyłam

    OdpowiedzUsuń
  4. Wasze choppery wygladaja swietnie. Gdy przeczytalam Twoj tekst zawolalam "no nie" Bez prawa jazdy!!! Czy wiesz, ze ja tez jezdzilam prawie dwa lata motorem mojego dawnego chlopaka bez .... Zrobilam je potem! No i jak tu nie wykrzyknac! Co do wiatru we wlosach to sie zgodze tylko czesciowo bo kask przeszkadza :-)). Pozdrawiam serdecznie:-))) Nie moge sie przestac usmiechac:-)). Nastepna zbieznosc.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witajcie Kochane :)

    Tak, wiem...kiedyś bywało bez uprawnień... Ale już się poprawiłam :)

    Violcio, HURA! BRATNIA DUSZA!!!
    Jak się cieszę :)
    A ja tu jeszcze jedną odkryłam zmotoryzowaną babeczkę. Nie wiem, czy mogę napisać, dlatego poczekam, bo czuję, że z pewnością się odezwie :)
    Ty wiesz, że o Tobie mówię Droga "M" :)
    A ten wiatr we włosach, to wówczas jak możliwa jest jazda bez kasku :))

    Moc pozdrowień Kochane :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wasze rasowe rumaczki to marzenie pewnie mojego meza . Ja to na miotle chyba ostane pewne je pewne .Caluje goraco Goraca Dziwczyne. Bo cycychy od przytulania bola hahahaha!!!!!
    Ania

    Ps to troche z humorem ale podziwiam niesamowicie odwagi doswiatczenia .Szkoda ze tak nie wyraznie CIE widac .Moze sie kiedys doczekam ostrosci hahahaha sie

    OdpowiedzUsuń
  7. Aneczko, tej ostrości brak, bo, bo...troszkę się wstydziłam...jak mała dziewczynka :)

    I zawsze mnie taki rodzaj wstydu dopada po dłuższej przerwie, np po zimie. Jak mam po raz pierwszy wyjechać na drogę, to...no dosłownie jak mała dziewczynka :))
    Całuję Aneczko :*

    OdpowiedzUsuń
  8. No ja się zupełnie nie spodziewałam Alexo ... zaskoczona jestem niemiłosiernie ... ale tak na maksa pozytywnie !!!

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem w szoku ! Ale Ty masz coś takiego w oku, że nie można się z Tobą nudzić. Za młodu jeździłam, i owszem ale na "komarku" he, he. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniałe rumaki :)
    Jak byłam małą dziewczynką to jedźiłam z dziadkiem na "komarku", pewnego razu jak tak jechaliśmy z grzbobrania prawdziwy koń przez nas przeskoczył - coś nieprawdopodobnego to było. Pędził jak szalony, chyba urwał się z powrozu i prosto na nas... koń jak wiadomo krzywdy nie zrobi, nie zadepcze jak bydło więc przeskoczył he he. Wywróciliśmy się na trawę na szczęście, a ja płakałam bo grzybki się z koszyka wysypały ha ha ha, to była przygoda w pięknych okolicznościach przyrody.
    Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  11. Chylę czoła! Jestem typową "dziewczyneczką", żaddego pojazdu się nie tykam, na motorku byłam wozona, owszem, w sukieneczce w kwiatki;-)Bardzo podziwiam Twoje umiejętności, odwagę i fantazję!Sciskam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  12. Podziwiam i chyba troszkę zazdroszczę:)Raz zdarzyło mi się usiąść na podobnym "chopperze",kiedy mój braciszek wpadł na pomysł "powożenia" siostry...wrażenia niesamowite ...nawet z głową odwróconą w bok:-)
    Pozdrawiam wciąż jednak zimowo:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Podziwiam takie ,,silne,, kobiety.
    Silne w moim mniemaniu znaczy odważne, bezkompromisowe , nie dające sie zamknąć w żadne schematy.

    Ukłony w Twoja stronę

    OdpowiedzUsuń
  14. Alexo, superski post! Zresztą podoba mi się cały Twój blog:)
    Macie świetne choppery..nabrałam chęci na wiosenną przejażdżkę..tylko nie wiem kto mógłby mnie przewieźć dwukołowcem. Jako dziewczynka jeździłam na motorze z dziadkiem i z rodzicami (tata miał motor) teraz tylko rowery czekają na wiosnę!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Siedze cichutko,slucham czytam i placze. Wiesz potrafisz tak za serce tak jak ja lubie tak prawdziwie o zyciu. Jestes mi tak nieznana lecz przez to czytanie tak bliska . Wiesz CO!!!!!!!Bardzo bym chciala Cie poznac a co tam bedziemy z ruskimi listy pisac malo tu cudnych dziewczyn .
    A wiec na poczatek dziedobry o przepraszam juz noc .Nazywam sie Ania pochodze z pomorza...........To bylo kiedys
    Alexa masz ochote na zuchowanie dawaj znac !!!!!Cycata Anka

    OdpowiedzUsuń
  16. Fajne zdjęcia z dzieciństwa :) i rumak pierwsza klasa :) fajnie mieć swoje pasje ;) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Alexo, wiem, i to dosłownie, co znaczy "wiatr we włosach", bo kiedy my zaczynaliśmy jeździć motocyklami, MZ-kami, kaski nie były jeszcze obowiązkowe.
    To były piękne czasy, i już nigdy później nie udało nam się zwiedzić tylu miejsc, pięknych i ukrytych przed wzrokiem przeciętnego turysty.
    Wycieczki czy zwykłe przejażdżki robiliśmy od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Widoki i przeżycia były niezapomniane; nawet w swoją podróż poślubną (do Budapesztu) pojechaliśmy motocyklem.
    Więc nic dziwnego, że słowa "Ty, ja i MZ-ka" były wówczas dla nas najważniejsze na świecie.

    Z chwilą, kiedy zaczęliśmy tracić ten entuzjazm, z dniem, w którym trzy razy patrzyliśmy w niebo, wypatrując najmniejszej chmurki przed wskoczeniem na siodełko, uznaliśmy, że czas przesiąść się na jakiś pojazd zadaszony i wolnością cieszyć się również w deszczową i zimową pogodę.

    I dla Ciebie ten czas kiedyś nadejdzie, ale oby jak najpóźniej.

    Został rower. I piękne wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj Droga MA.ol.su :)
    To właśnie Ciebie tutaj wyczekiwałam, pisząc powyżej w komentarzach, że odkryłam zmotoryzowaną babeczkę, tylko nie wiem czy mogę napisać... :))
    Teraz już wszystko jasne!
    Tak, to właśnie Ma.ol.su jest tą babeczką :)

    Dag-esz,
    Aniu,
    Wichrowa,
    Kamilo,
    Małgosiu,
    Ori,
    Jolanno,
    MarioPar,
    Kasandro - wszystkie Was bardzo serdecznie pozdrawiam. Co tam same pozdrowienia...
    Ściskam Was mocno! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. :) Ja Jak Ori:) mała dziewczynka w sukience w kwiatki na tylnim siedzeniu starego motorka mojego ojca:), ale ja dziękuje za motorowe przygody, nie jest to w mojej naturze, wolę statki, łódki, materace wodne:)) czyli wszystko co płynie, szumi spokojnie:) a nie warczy:)) pozdrawiam Was dziewczyny, te jeżdżące i te nie korzystające z przygód na motorach, o! rower, jak najbardziej:) papa Aluś

    OdpowiedzUsuń
  20. Majeczko, ja też bardzo lubię to co pływa :)
    Uniwersalna babka jestem, no może z małym wyjątkiem...boję się latać! :))
    Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń