31.05.2010

Życiodajna energia. Opowieść Pana Franciszka.

Nie da się ukryć, że byłam już psychicznie wykończona tymi wszystkimi informacjami, którymi cała Polska żyje od dłuższego czasu, i którymi systematycznie „karmią” nas wszelkie media.
Pani Ania, moja dobra i serdeczna sąsiadka, o której nie jeden raz wspominałam na poprzednim blogu, niemal siłą wyciągnęła mnie z domu...
Pojechałyśmy na łono natury, do pobliskich lasów.


Nic mnie tak nie uspakaja jak muzyka szumiących drzew i śpiew ptaków.
Zapach runa leśnego i żywicy jest najcudowniejszym olejkiem eterycznym, który wręcz upaja.
I to stąpanie po mięciutkiej, zielonej pierzynce utkanej z mchu i zeszłorocznych liści...
Jestem w raju! :))



Pani Ania, największa „grzybiarka” jaką znam, zapędziła się w las w poszukiwaniu darów natury,
a ja spacerowałam z aparatem, zachwycając się każdym uroczym zakątkiem.

Zatrzymałyśmy się w pięknym miejscu, na leśnym parkingu.
Siedziałam na ławeczce, gdy w pewnym momencie dosiadł się do mnie starszy pan.
 Przedstawił się jak na prawdziwego dżentelmena przystało i rozpoczęła się moja przygoda...


Nie wiem czy już kiedyś wspominałam, że UWIELBIAM starszych, pogodnych, mądrych, kulturalnych ludzi. Takich, od których zawsze można nauczyć się wielu mądrych i wartościowych rzeczy.
Uwielbiam też filmy wojenne o tematyce obozowej.
Wczoraj miałam zaszczyt spotkać się z żywą legendą i wkroczyć duchem w krainę historii...



Pan Franciszek jest 83-letnim mężczyzną, który był jeńcem wojennym obozu Auschwitz-Birkenau.
Trafił do obozu mając zaledwie 15 lat i 4 miesiące.
Mój Boże (pomyślałam), mój syn niedługo kończy 15 lat, czyli był wówczas w tym wieku...


Gdy podwijał lewy rękaw koszuli, a moim oczom ukazał się „numer seryjny obozowicza”, przeszył mnie dreszcz... Dreszcz współczucia, ale też podziwu, że po takich przejściach, dziś ten starszy Pan zachował taki spokój i pogodę ducha.
W obozie spędził dokładnie 2 lata, 2 miesiące i 20 dni.
Mieszkał w baraku pierwszym od strony krematorium, z którego słodki odór palonych ciał każdego niemal dnia drażnił nie tylko jego nozdrza, ale i wyniszczał psychikę młodego chłopca.


Przez okrągły rok jeden kocyk, twarde dechy i wieczorna porcja czarnego chleba, który przypominał glinę. Ciężka praca w kamieniołomach, a w przerwie „obiad” który był ściśle uzależniony od pór roku.
Wiosną i latem wodnista kasza z kawałkami szczawiu, lub innego zielska. Jesienią ziemniaki (2-3 sztuki) w łupinach zmieszane z ziarnem zbóż. A zimą suszone buraki, lub czarna brukiew.

Co miesiąc byli ważeni. Kto tracił na wadze, oznaczało to spadek formy i sił. Był nieprzydatny do dalszej pracy, więc trafiał do „lekarza”, stacjonującego w baraku obok, za dużym, blaszanym ogrodzeniem i już nigdy nie wracał do swoich braci, z którymi dzielił niedolę.
To samo czekało osoby stare i chore.
Dlatego w dniu ważenia ludzie pili litrami wodę i zjadali co wpadło im w ręce, nawet kamienie, by „podnieść” wskazania wagi...
Pan Franciszek opuścił obóz gdy miał dokładnie 17 i pół roku.


Na szczęście rodzice i starsze rodzeństwo żyli, i z wielką wiarą czekali na dzień, w którym najmłodszy syn stanie w progu drzwi ich rodzinnego domu.
Ukończył kolejne szkoły. Jako dorosły mężczyzna pracował w nadleśnictwie pełniąc funkcję głównego inspektora.
Dzisiaj jest sympatycznym, szalenie kulturalnym starszym Panem, którego wiedza i sposób bycia wprowadziła mnie niemal w zachwyt.
Słuchałam opowieści starszego Pana z ogromną uwagą. Słownictwo, jakie dobierał i zdania, które budował świadczyły o bogactwie wiedzy jaką posiadał i w dalszym ciągu światłym umyśle.
Do tego ten nienaganny wizerunek...
Ciemne spodnie w kancik, błękitna koszula, jasna marynarka. Siwe włosy przykrywała schludna, ciemna czapeczka z maleńkim rantem w formie małego daszka. Twarz, jakby 5 minut temu ogolona, świeża. Prawdziwy dżentelmen, taki jak za dawnych lat, kiedy był w kwiecie wieku.
Cały czas kotłowało mi się w głowie jedno stwierdzenie: dzisiaj już takich mężczyzn nie ma!!! :(
Okazało się, że mieszkamy w tej samej miejscowości :)

Pan Franciszek pracuje jako wolontariusz, jeżdżąc na zaproszenia szkół średnich i wyższych, przybliża młodym ludziom losy tysięcy Polaków, którzy zginęli walcząc za swoją ojczyznę.
Liczę na to, że jeszcze kiedyś spotkam na swojej drodze Pana Franciszka i otrzymam kolejną porcję historii od człowieka, który jest jej żywą częścią.

To był cudowny dzień! :)
W dodatku Pani Ania wypatrzyła pierwsze pojedyncze okazy podgrzybków!
Na pyszny grzybowy sosik do młodych ziemniaczków jak znalazł! :)


Na koniec chciałam bardzo serdecznie podziękować Wam Drogie Koleżanki
za wszelkie życzliwe życzenia zostawione pod poprzednim postem. Jesteście kochane :*

A ja Wam życzę jak najwięcej słoneczka, i jak najmniej deszczu :)

PS
Zdjęcia "obozowe" pochodzą z zasobów internetowych.

**************************************************

20 komentarzy:

  1. No to kochana,miałaś cudowny dzień.
    Rozmowy z wartościowymi ludźmi bardzo Nas wzbogacają .
    I grzybki już ?
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Mialas niezwykle szczescie spotkanic Takiego człowieka. Az łezka mi sie zakrecila w oku kiedy to czytalam.
    Te opowiesci to wspaniale doswiadczenie, cieszmy sie ze zyjemy w takich czasach.
    Goraco pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobnie jak Ty Aleźo uwielbiam pogodnych, ładnie starzejących się ludzi. Czerpać od nich to co wartościowe i piękne, słuchac opowieści... Piękne miałaś spotkanie, ufam, że będzie się Wam dane spotkać jeszcze raz :)
    Grzyby! już są! Niesamowite :)
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja babcia spędziła 6 lat na Syberii na zesłaniu. Na podstawie jej opowiadań książkę by można było napisać... Dobrze, że wyszłaś do ludzi, dowiedziałaś się nowych rzeczy i miło spędziłaś dzień. A świata i tak nie naprawisz, staraj się ile możesz, ale nie przyjmuj wszystkich tragedii do głowy.
    Trzymaj się cieplutko,
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale cudowne spotkanie Ci się udało przeżyć...ja tak jak Ty też uwielbiam spotkania z wartościowymi ludźmi...a Ty miałaś taką możliwość słuchania naszej historii...niesamowite!!!Twoje zdjęcia piękne sielskie, spokojne i grzyby już są..pychości będą:)Pozdrawiam Cię cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  6. a te grzyby to sie chyba pomylily w miesiacach ahahah piekny spokoj czuc na zdjeciach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoja sąsiadka wiedziała ,czego potrzebujesz.Trochę oddechu..A że przy okazji taką wspaniałą znajomość jeszcze nawiązałaś ,to już w ogóle super!!
    Grzyby już są? Niesamowite!
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że po tych trudnych dniach taką miłą znajomość nawiązałaś. I że poczułaś się lepiej.

    A grzybki... z chęcią bym zjadła.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoja Sąsiadko Alexo to wspaniała osóbka podobnie jak Pan którego miałaś okazję poznać ... zazdroszczę z całego serducha i wielu tak wspaniałych dni życzę !!!

    Buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  10. Niesamowite spotkanie... Piękna historia...
    Czy wiesz, że ja też niedawno spotkałam takiego Pana? W sklepie poprosił mnie o pomoc, a potem kilka minut rozmowy i już wiedziałam, że ma 83 lata, 2 obozy za sobą, od kilku lat samotny i radzi sobie bez pomocy innych. Ciepły, miły, zadbany, uśmiechnięty :))) Szkoda, że moje spotkanie było tylko przelotne.

    Twoja sąsiadka jest niesamowita! Grzyby? Już? Super!
    A najważniejsze, że poprawił się Twój humor :)

    Ściskam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj, masz cudowna sąsiadkę, dobrze miec blisko takiego człowieka. A starszych, kulturalnych panów powyżej 80 jest zdecydowany deficyt, więc miałaś szczęście, spotykając takiego pana. A te podgrzybki cudne, uwielbiam grzybobranie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo fajny blog!:D Ciekawe historie na nim poruszasz. Co do Starszych i kulturalnych panów po 80. to całkowicie się zgadzam. Trzeba mieć niestety szczęście, żeby takiego poznać:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Pięknie to napisałaś.
    Cudowny klimat stworzyłaś
    Buziaki śle

    OdpowiedzUsuń
  14. Masz szczęście że spotykasz takich ludzi i potrafisz wykorzystac te spotkania. Twoje posty zawsze czytam z ogromną uwagą, są przepełnione mądrością życiową. A zdjęcia przepiękne!!!! Pozdrawiam z "Leśnego Zakątka":)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Alexo Moja Droga! Takie chwile są bezcenne. Czytając Twojego posta, przypomniało mi sie podobne spotkanie. Miałam okazję poznać staruszka który był znanym plastykiem, i podczas pewnego jesiennego, podzielił sie ze mną historią swojej pracy i pasji.

    OdpowiedzUsuń
  16. Alexo, dawno już po lesie nie spacerowałam, więc duże dzięki za te zdjęcia przepiękne, klimat i urodę lasu tak doskonale oddające!

    I za tę opowieść, pokazującą nie tyle, albo nie tylko p. Franciszka, ale Ciebie głównie; Twoją umiejętność zachwycania się ludźmi i przyrodą.

    Serdecznie Cię pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj racja, każdy z nas potrzebuje czasem takiej naturalnej energii. Ja też lubie się czasem przytulić do drzewa:)
    Spotkania zazdroszczę. Ludzie tacy jak Pan Franciszek potrafią na nowo obudzić w nas radość życia i tego co mamy...
    Buziaczki:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Potrafisz tworzyć klimat:) historia bardzo smutna:( to wszystko co się działo pozostaje głęboko w sercu:( ale piękny dzień i miłe spotkanie za Tobą, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. nie ma to jak spacer w lesie i troche historii a podgrzybki rewelka, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Znalazłam to zdane kochana:) Ależ miałyśmy szczęście, że ICH spotkałyśmy, prawda?:)
    Uściski wielkie, Asia.

    OdpowiedzUsuń