15.10.2011

Mea culpa...

Witajcie Kochani, choć może powinnam napisać Kochane, wszak w ogromnej większości to właśnie MY – BABKI „rządzimy” w blogowym świecie ;)
Po tak długiej przerwie nawet nie wiem od czego zacząć...

Przechodzę teraz ciężki okres w moim życiu. Wiele trudnych spraw nałożyło się tworząc „piramidę negatywnych zdarzeń”. Nawet sfera zdrowotna otarła się o kolejne sensacje... Miałam dwa dziwne ataki podczas snu, których naocznym świadkiem był Alek. Według lekarza neurologa były to jednoznacznie ataki epilepsji, które na całe szczęście nie zostały potwierdzone w badaniach lekarskich. Uff, kamień z serca...
Nie wyszłam jeszcze całkowicie z trudnego okresu, przede mną pierwsza w życiu rozprawa alimentacyjna, którą mam na początku listopada.
Wiem, że nie będzie łatwo, bo ojciec Oskara już robi mi wszelkimi sposobami utrudnienia. Ale powiedziałam „A”, więc dojadę do końca alfabetu i zakończę sprawę na „Z” jak ZWYCIĘSTWO! ;)
Jest jeszcze szereg innych spraw, o których nawet nie mam siły pisać...
I gdyby nie fakt, że mój Kochany Alek trzyma rękę na pulsie, pomaga mi przejść przez trudy życia i potrafi „wyrwać mnie w inny wymiar”, to dziś z całą pewnością nie miałabym sił na pozytywne myśli.

A teraz, dla odmiany może coś pozytywnego, bo i takie sytuacje miały miejsce.
Mój synuś ukończył w tym roku gimnazjum, z wyróżnieniem.
Mamusia dostała list gratulacyjny i została zaproszona na galę wręczenia świadectw, wyróżnień i nagród, która miała miejsce w ośrodku kultury przy udziale całej „śmietanki towarzyskiej” mojego miasta. Szczerze powiem, że bardzo nie lubię takich imprez, zwłaszcza, że byłam zmuszona wystąpić na scenie, i pokazać się „światu” jako matka wybitnie uzdolnionego ucznia. Brrr, całe szczęście mam to już za sobą!


W ostatnich miesiącach oprócz smutku, łez i przygnębienia było też sporo cudownych wyjazdów, na których potrafiłam oderwać się od codzienności i w całości poświęcić się pasji fotografowania. Oczywiście Alek je wszystkie organizował, planował i wcielał w czyn. Zwiedziliśmy kilka zamków: Moszna, Grodziec, Czorsztyn, Niedzica, Czocha. Byliśmy w Czechach i na Słowacji.

Zaliczyliśmy cudowny, dwutygodniowy, wakacyjny pobyt w przeuroczych Bieszczadach, w których jestem wprost zakochana.
Oczywiście będąc w krainie, która niemal kojarzy mi się z Rajem, odwiedziliśmy przecudowną osóbkę, która w realnym świecie jest jeszcze cieplejsza, jeszcze wspanialsza, i jeszcze ładniejsza niż na ekranie monitora :) Kochana, pozdrawiamy Cię serdecznie! :*




Ostatnio, czyli na początku października wybraliśmy się na tygodniowy, jesienny wypad w góry, do Zakopanego. I dopiero tutaj tak naprawdę odżyłam... Na szczycie Kasprowego Wierchu poczułam się jak w niebie; dosłownie i w przenośni. To był niesamowity dzień. W dole jesień w pełnej krasie, temperatura ok 10 stopni, wietrzyk i lekkie słoneczko. A w górze? Zima, -2 stopnie, ale przy tym bardzo ciepło, zero wiatru, słoneczko głaskało nas po głowach, śnieg iskrzył się w jego blasku, a zimowe buty zapadały się w białym puchu na głębokość 30cm. Spacerowaliśmy tak górskim grzbietem, pełni szczęścia i entuzjazmu, trzymając się za ręce i pstrykając fotki, całe 2 godziny. Przyznam szczerze, że z ogromnym żalem zjeżdżaliśmy wagonikiem w dół  do realnego świata :(




Ale kto powiedział, że to był nasz ostatni wyjazd?
Zobaczymy co życie przyniesie, prawda? :)

Podczas tego ostatniego wyjazdu, spytałam Alka, który zawsze jest wobec mnie bardzo troskliwy i opiekuńczy, czy zdaje sobie sprawę z faktu, jak bardzo odmieniło się moje życie za Jego sprawą, czy jest świadomy tego, że moje najpiękniejsze chwile zawdzięczam właśnie Jemu...
Aleczku, dziękuję Ci z całego serca za wszystko co dla mnie robisz, a najbardziej za to, że po prostu jesteś :*

Dziewczyny, będę tu wpadała, obiecuję, ale dopóki moje sprawy nie wyjdą do końca na prostą, niestety moje wizyty na blogu będą okrojone do „niezbędnego minimum”. Najzwyczajniej w świecie nie potrafię pisać, gdy moją głowę zajmują smutki i nierozwiązane problemy. Tak już mam niestety :(

Ale niejako w zamian chcę Was zaprosić na moją nową stronę, na nowe miejsce w sieci, w którym nic nie muszę pisać, za to codziennie publikuję nowe zdjęcia naszego (mojego i Alka) autorstwa. Przyznam szczerze, że bloga fotograficznego nie założyłam jedynie z potrzeby serca, ale ogólnie, z potrzeby...
Zobaczycie tam zdjęciowe relacje z naszych wyjazdów, codziennie powiększane o kolejnych 10 fotografii. Przekierowanie poprzez kliknięcie na miniaturki zdjęć pod głównym banerkiem bloga.
Serdecznie zapraszamy :)

Życząc zdrówka w porze jesiennej aury, żegnam się z Wami do następnego razu :)

PS I
Próbując coś zmienić w swoim życiu, zaczęłam od włosów...
Kolorowe końce niestety są już dzisiaj tylko wspomnieniem, a dowodem na chwilową zmianę są poniższe zdjęcia. Jaki wniosek? Nie lubię zmian, które dotyczą mojej osoby ;)


PS II
Dziękuję moje Drogie za wszelkie przejawy troski. Każdej z Was jestem ogromnie wdzięczna za słowa nadesłane w mailach. Jesteście Kochane i to przez ogromne „K”! Wybaczcie, że nie odpisałam, ale uwierzcie mi, nie byłam w stanie. W problemach zamykam się przed światem i bliskimi...

13 komentarzy:

  1. Rany,jak dobrze że jesteś! :-)
    Życzę Ci szybkiego rozwiązania wszelkich problemów i pisz częściej bo brakuje mi bardzo Twoich wpisów. A teraz lecę na fotobloga!
    Pa :-) Karina

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie że wróciłaś i masz tyle samozaparcia w sobie.Nie daj się.Pozdrówek moc-aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie masz pojęcia jak mnie uszczesliwiłas !!!!!łzy naplywaja mi do oczu......

    Nawet pomimo tego ,ze jeszcze wszystko "w proszku"jestem szczesliwa!!!!
    Co do Syna to GRATULUJE!!!!! Oskar to chyba największe czszecie i duma Twoja Alu . Bardzo sie dla Was ciesze.
    Jeśli o zdrówko chodzi nie zabrzmiało to ciekawie .Ale po mimo trosk zmartwień CIESZE sie ze dalas znak jakikolwiek .Martwiło mnie to milczenie .Balam sie ,ze cos sie Tobie.... Wam przytrafiło .
    Trzymam kciuki za literkę "Z "
    Sama tego może nie widzisz ale na zdjęciu to promieniejesz .

    Mysl dobrze
    Kocham Was
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. no Kobieto ja wszystko rozumiem ale od kwietnia nie dawać znaku życia, grunt, że jesteś.
    Życzę Ci wszytskiego najlepszego i szybkiego rozwiązania wszelkich problemów, choć to bywa ciężkie bo problemy zawsze nas dopadają, grut, że masz z kim je pokonowyc. Jeszcze raz pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Duzo sie u Ciebie dzialo. Gratuluje Ci zdolnego syna i trzymam kciuki, zeby Twoje sprawy sie udaly

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, że się wreszcie odezwałaś tutaj!
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  7. najważniejsze, ze jesteś szczęśliwa i jest ktoś kto o Ciebie dba i daje Ci siłę.. reszta sama się ułoży...zobaczysz..wiem to z autopsji i doskonale Cię rozumiem.. nie poddawaj się:) żyj i dbaj o swoje szczęście

    OdpowiedzUsuń
  8. Trzymam za Ciebie kciuki!
    Musiałaś tak przesadzać? Gdzie ja mam podziać oczy?
    Buziaki kochani!

    OdpowiedzUsuń
  9. Alexiu to Ja Anusia!:-)Buziaczki i uściski dla Ciebie.Myślami i sercem jestem zawsze przy Tobie!!!Nigdy o tym nie zapominaj!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Alexo, witaj po tym antrakcie, przydługim troszkę, ale na pewno do kolejnego aktu (życia) sił nabierałaś:)

    Pozdrawiam Cie serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. kochana dobrze, że zajrzałaś do nas!niedawno myślałam co tam u ciebie słychać!zawirowanie u ciebie - ale to minie ważne, że jest Ktoś kto cie wspiera w tym no i syn z którego możesz być dumna!Trzymaj się Kochana! mocno przytulam!:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Długo czekałam az sie odezwiesz,ale teraz rozumiem dlaczego.Ja również zamykam sie przed światem mając jakieś problemy,a jest ich nie mało,Ty masz szczęście,że odnalazłaś połówkę swą która Cię wspiera.I ja życzę Wam dużo siły żeby potraktować te przeciwności tak "z bani"
    Dużo siły!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Trzyma kciuki za Ciebie i życzę Ci powodzenia! Pozdrawiam ciepło:D

    OdpowiedzUsuń